Dziś Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, w ogłoszonym przez papieża Franciszka Roku Świętego Józefa! Opowieść o tym, jak św. Józef działał w życiu ks. Orione i jego Zgromadzeniu:
Św. Józef zawsze obchodził się z nami dobrze, bardzo dobrze! Pewnego dnia, wiele lat temu, znaleźliśmy się w domu bez niczego. W tym czasie mieszkaliśmy w Tortonie, w dawnym klasztorze, naprzeciw Paterno.
Pewnego dnia w domu nie było nic, absolutnie nic, a kiedy mówię, że nic to znaczy, że absolutnie nic nie było. Wtedy był marzec i w domu nie mieliśmy nawet pieniędzy na zakup soli, ryżu i innych niezbędnych rzeczy. Funkcję furtiana pełnił człowiek świecki, który obecnie jest księdzem, niejaki ks. Zanocchi.
A zatem nie mieliśmy nic w domu. Wtem, przyszedł pewien mężczyzna i zapytał o mnie. Portier przyszedł, żeby mnie zawołać. Zszedłem na dół i zaprowadziłem nieznajomego do małego pokoju, który służył jako rozmównica. Kiedy tam dotarliśmy, powiedział do mnie: „Czy mam przyjemność z księdzem Orione?” Odpowiedziałem: „Tak, dokładnie!” Nie mówiąc nic więcej, ten dżentelmen dał mi kopertę. Gdy tylko wziąłem ją do rąk, zdałem sobie sprawę, że zawiera banknoty. Natychmiast zapytałem go: «Czy są przeznaczone na msze?». Odpowiedział: «Nie! Nie!”. Następnie zapytałem go: „Czy zechciałby Pan wyjawić swoje imię?” «O nie, nie, to nie jest konieczne – odpowiedział – po prostu proszę powiedzieć swoim dzieciom i sierotom, aby zawsze pamiętały o modlitwie do św. Józefa!». Powiedziawszy to, odszedł.
A ja, ciekawy, dokąd idzie i kim jest, powiedziałem furtianowi, żeby poszedł za nim, bo chciałem się czegoś dowiedzieć; ale nie było go już widać, bo dotarłszy do schodka drzwi wyjściowych, nie poszedł ani w prawo, ani w lewo, ale zniknął.
Natychmiast poszedłem po poradę do spowiednika, którym był kanonik, profesor seminarium. Ten kanonik zapytał mnie o wygląd tego nieznajomego, a ja odpowiedziałem, że miał lekko blond brodę, niezbyt długą; nie był nawet taki stary. Kanonik ten stwierdził więc, że z pewnością był to św. Józef.
Chciałem zatrzymać część tych pieniędzy, ale w domu była taka potrzeba pieniędzy! Św. Józef co roku udziela nam łaski. W zeszłym roku sprawił, że zachorowałem… Oczywiście, żebym mógł pomyśleć trochę o stanie mojej duszy! (Parola 5,156–157).
Wysłałem telegram do pewnej pani z Genui, pisząc jej: „W poniedziałek przyjadę do Pani na śniadanie: proszę przygotować dużo, wiele…”. Ta pani,
chociaż pisałem po łacinie, zrozumiała, o co mi chodzi i odpowiedziała mi przez telefon: „Mało czy dużo?”. «Dużo, dużo!» – odpowiedziałem. Zapytała ponownie: „A połowę?” A to oznaczało pół miliona. „Więcej, więcej” – dodałem. Potem błagała mnie, bym pozwolił jej się przez chwilę zastanowić.
Po jakimś czasie zawołał mnie kleryk, bym natychmiast oddzwonił w pilnej sprawie. Bardzo szybko udałem się na stację, wrzuciłem monetę, która jest potrzebna, aby zadzwonić z publicznego telefonu, i po słowie „Halo” kobiety, zdałem sobie sprawę, że to ona: „Proszę ks. Orione – powiedziała mi – myślałam o tym. Daję Księdzu wszystko, daję Księdzu całość».
„Święty Józef narobił jej skrupułów” – pomyślałem. Odpowiedziałem „Deo gratias!” Powiedziałem jej, żeby zawsze słuchała rady św. Józefa. „Przyjeżdża Ksiądz sam?” Zapytała mnie. Powiedziałem „tak!”. Dodała: „Jakkolwiek, proszę przyjeżdżać, ale wyślę po Księdza mojego siostrzeńca, żeby Księdzu towarzyszył!” Bała się, że zemdleję albo mnie napadną z tymi pieniędzmi, lub że przydarzy mi się tysiące innych wypadków, i dlatego chciała wysłać po mnie jako ochroniarza swojego siostrzeńca. Jak widać, św. Józef nigdy nie robi rzeczy połowicznie, ale w pełni!” (Parola 5,157–158).